KAMPANIA PARTYZANCKIEJ TWIERDZY

DIARIUSZ WYPRAWY

Sytuacja ogólna.

        Faerun zmienił się. Powstały w nim państwa wielkich rozmiarów przy których dotychczasowe imperia były lichymi karłami. Państwa te wszczynały wojny na skalę której nikt dotąd nie widział. Walki angażowały znaczną część społeczeństwa / a nie jak dotąd tylko klasę wojowników/ i prowadziły do wielkich spustoszeń. W Torilu pojawiło się też jedynobóstwo /monoteizm/. W Zakkarze był to kosmiczny islam a w Faerunie uniwersalne chrześcijaństwo. Obie te religie miały różne w stosunku do Ziemi święte księgi i proroków /Chrystus miał np. innych apostołów/, ale podstawowe prawdy wiary  pozostawały niezmienne.

                                                                                                                                                                                                               MP

***

Komtur Zsolt z Komendy Rubieży Evereski do Wielkiej Czigolyi.

Przesyłam Czigolyi zdobyczny dziennik wyprawy jednego z oddziałów margrafa Arnulfa. Dziennik wpadł nam w ręce w czasie przeszukiwania bagażu Pulcheci pojmanej na  pobojowisku koło pustelni Chavchu w Tethyamar. Pod tekstem dziennika zamieszczam mój raport bojowy. Dziennik jest nieco zniszczony - dwa rozdziały są w sposób widoczny nadgryzione przez jakieś zwierzęta. Członkowie oddziału prowadzili dziennik na zmianę dodając opisy działań grupy z własnej perspektywy. Oto tekst podzielony na rozdziały:

 

                                          przygody:                                   

/kliknij w link/

KLĘSKA    PRÓCHNO     ROZKAZ ARNULFA   ZLECENIODAWCA     ŚLUB     LEKKOMYŚLNOŚĆ     VICK     CZEREP

KLĘSKA

         Ja - arystokrata, półelf Stopus  i zbrojny krasnolud Aramik Invictus Isildur wzięliśmy udział w bitwie naszego Czerwonego Pułku Marchii Zachodniej Cormanthoru z pustynną armią księcia Korath / leżącego w Anauroch/ - Harny` ego. Pułk bronił przejścia przez graniczną rzekę koło Tilverton / patrz mapa /. Bitwa miała przebieg niepomyślny dla pułku - został on rozproszony w lesie. Zostaliśmy opadnięci przez piechurów Harny`iego i poranieni. Uratował  nam życie  kapitan Rudolf Żelazny.

                                                                                                                                                                                       Stopus

POWRÓT DO GÓRY

PRÓCHNO

             Po wycofaniu sę z walki na tyły do Stopusa i Aramika dołączyli inni maruderzy  Czerwonego Pułku: elf - adept Arwena i ludzie - arystokrata Marcus Annihilator i adept Meliador Znakomity. Rudolf rozkazał im udać sie do sztabu po rozkazy. W drodze upolowali niedźwiedzia i pokłócili się o jego skórę ze spotkanym oficerem. Potem znaleźli na rozległej łące zagadkową, kamienna płytę. Marcus nieostrożnie uderzając morgensternem naruszył  spróchniałą konstrukcję podtrzymującą płytę i zapadł się z Meliadorem do ciemnej dziury zapełnionej złowieszczymi szczurami. Wywiązała się walka o której zwycięskim rezultacie zadecydowała celnymi strzałami Arwena. Dziura okazała się częścią rozgałęzionego lochu. Drużyna znalazła w lochu srebrne strzały  i zagadkową szkatułę. Szkatuła stała się przyczyną bójki Marcusa z Meliadorem przerwanej tajemniczymi odgłosami. Spowodowały one panikę i szybki odwrót drużyny na łąkę.

mapa  pogranicza Cormanthoru

 

jeśli chcesz zobaczyć całą mapę kliknij tu

    Po pozostawionego w lochu  Marcusa wrócił Stopus. Okazało się, że odgłosy pochodziły z magicznego systemu ochronnego lochu odstraszającego intruzów iluzjami i hałasami. Marcus rozproszył iluzję i ruszył ze Stopusem na przeszukiwanie lochu. Okazało się że broni go młody gargulec. Obaj pokonali go dzięki przytomności Marcusa, który wykorzysał znalezione runki przeciw szarżom gargulca. Gargulec bronił sarkofagu. Udało się go otworzyć dzięki bystrości umysłu Stopusa. W środku znajdował się mistrzowski długi miecz 1k8+1 z zagadkowymi napisami w nieznaym obu arystokratom alfabecie. Stopus zdołał też rozwiązać zagadkę drogi wyjścia z zamkniętego systemu lochów.

                                                                                                                                                                                                      MP

 

POWRÓT DO GÓRY

ROZKAZ ARNULFA

    Drużynę spotkałam na łące z otwartym wejściem do lochu. Powitanie nie było miłe. Zastanawiałam się dlaczego są tacy uszczypliwi. Prawdopodobnie było to spowodowane zakończonym właśnie spotkaniem ze zjawą z planu eterycznego. Jednak ostatecznie przyłączyłam się do nich.
    Kiedy chcieliśmy już iść - zaatakował nas wojownik - ranny oficer armii Księstwa Korath. Najwidoczniej Czerwony Pułk w końcu pobił wroga skoro oficer zjawił się sam. Udało się nam go pokonać choć był doświadczonym wojownikiem. Odnieśliśmy jednak różne rany. Znalazłam na przy wojowniku 80 sz, tarczę i hełm, a także eliksir leczący więc od razu się uzdrowiliśmy.
    Po opatrzeniu ran zobaczyliśmy, że przyjechał nasz wódz margraf  Marchii Zachodniej Cormanthoru - Arnulf. Arnulf był ludzkim arystokratą herbu Kolumny mianowanym margrafem przez króla Zaruila Kanemara. Arnulf dał nam bojowe zadanie. Mamy udać się nad rzekę Jorth koło kopalni Tethyamar; ściągnąć zaległe podatki z tamtejszych krasnoludów i zbudować tam małą twierdzę. Twierdza ma odwrócić uwagę wojowników Księstwa Korath od rejonu Tilverton którego właśnie bronimy. Po wydaniu zlecenia Arnulf zniknął tj. oddalił się.

      Pulcheć

POWRÓT DO GÓRY

 ZLECENIODAWCA

   Do grupy weszli nowi : elf Flo i człowiek MarKus Anihilator / brat Marcusa/. Kiedy się z nami zapoznali, poszliśmy kawałek dalej w kierunku północy. Nagle zobaczyliśmy Łupieżcę Umysłów, który chciał nam dać zadanie, lecz MarKus zaatakował go. Łupieżca zaatakował nasze umysły. Nie otumanił tylko Pulcheci i Maliadora i dał im zagadkę. Powiedział, że jeżeli nie odpowiedzą, to MarKus zginie. Nie udało im się odpowiedzieć i MarKus zginął. Po jakimś czasie nasze umysły zaczęły dobrze pracować i poszliśmy dalej. Spotkaliśmy mnicha Taga, który ostrzegł nas, że w lesie są pająki i dał nam dokument zlecenia objęcia władzy w dorzeczu rzeki Jorth. Kiedy weszliśmy od lasu, zauważyliśmy trzy duże pająki. Wszyscy z nimi walczyliśmy, lecz najbardziej  się przydały moje strzały  zawierające jakąś magię.

Arwena

POWRÓT DO GÓRY

[poszarpany pamiętnik - w tym miejscu jakieś gryzonie naruszyły zębami karty dziennika wyprawy, przetrwał tylko czytelny podpis autora notki - Meliadora]

ŚLUB

    Drużyna maszerowała w rozproszeniu. nasi towarzysze - oddelegowane krasnoludy z patrolu granicznego nisoły jeńców. Po dwóch godzinach drogi weszliśmy do jaru. Nagle ze ściany zeskoczył eterkap. Nie miał z nami szans.... Potem Robrin pragnąc mnie ratować przetestował na mnie znalezione  w skarbie eterkapa  płyny /skutki przemilczę/. Po dwóch godzinach zeszlismy do osady krasnoludów. W osadzie napotkaliśmy opłakujące kapłana krasnoludy. Dowiedzieliśmy się, że kapłan miał udzielić ślubu, ale zabiła go jakaś bestia /czytaj wyżej/. Z powodu ładnej mowy Mikara von Stauffenberg odprawił więc ceremonię w zastępstwie. Polubiono nas.

                                                       Andarik Kropla Sprawiedliwości

POWRÓT DO GÓRY

LEKKOMYŚLNOŚĆ

    W wiosce przesłuchaliśmy jeńców i wyruszyliśmy do górskiego znachora. W tym czasie wieśniacy przyjęli nasz plan twierdzy i poszli ją budować. Znachor nie chciał dać nam eliksiru zapomnienia za darmo. Chciał za niego psa, kobietę albo trzy magiczne przedmioty które znaleźliśmy przy chorążym.  Po długiej rozmowie Meliador w końcu dał zbadać przedmioty znachorowi. Pomimo próśb Meliadora znachor bawił się nimi i niechcąco złożył z nich ... aktywator teleportu. Pech! Z teleportu wyszło pięć osób - patrol Zakonu !! Jeden brat - rycerz, zwiadowca - łotrzyk i łucznicy. Po długiej walce wszyscy prawie byliśmy nieprzytomni. Uratowała nas Pulcheć a właściwie jej zdobyczny hełm barona Hildara - wywołujący efekt paniki.

Gregoron Annihilator

POWRÓT DO GÓRY

VICK

    Kiedy od znachora uzyskaliśmy niezbędne do kontynuowania misji przedmioty, ruszyliśmy w stronę gór... po długiej i wyczerpującej wędrówce gdzieś w lasach na południowym zachodzie od Shadowdale zostaliśmy otoczeni przez odział krasnoludów z Tethyamar. Kierujący nim krasnolud Vick rozkazał by nasz dowódca Stopus Oksza wystąpił i usprawiedliwił nasze wtargniecie do lasu który patrolowali. W trakcie rozmowy naszych przełożonych zostaliśmy zaskoczeni przez emanatora - ithlida Secutora i jego armię szkieletów. Walka była zacięta, siły Sekutora były porażające a poza tym zostaliśmy zaskoczeni. Przeklęty łupieżca unieruchomił większą część naszych sił swoimi atakami psionicznymi. Poległ dzielny krasnoludzki kapłan Duerry, padł też ranny Vick. Po moich atakach magicznymi kamieniami Secutor wycofał się za linię krzaków. Spróbowałem złupić zwłoki kapłana za co zostałem pobity przez żołnierzy z Tethyamar.

Robrin

CZEREP

        Odłączyłyśmy się z Arweną od grupy i odnalazłyśmy ją dopiero po kilku godzinach na jakimś pobojowisku. W oddali majaczyła ściana pryzmatyczna. Myślałyśmy, że najgorsze jest za nami. Myliłyśmy się. Okazało się, że za ścianą jest wysokopoziomowy czarodziej - łupieżca umysłu. Stopus kazał pędzić do natarcia najpierw krasnoludzkiej piechocie. To był błąd. Piechota wpadła na ukryte w krzakach magiczne pułapki. Czarownik rzucił wtedy do walki przerażającą głowę potwora. Przystąpiłyśmy do ataku.  Arwena zniszczyła nawet przywołany przez czarodzieja demoniczny czerep, jednak byłyśmy na straconej pozycji. Nagle rozrzucone kawałki portalu zaczęły wirować i złączyły się, tworząc całość. Wyskoczyło z niego bardzo dużo łuczników i jeden wojownik Zakonu, którzy odpędzili czarodzieja. Od razu nas pojmano i wtrącono do lochów.

Pulcheć

POWRÓT DO GÓRY

 

    Raport z wykonanej misji na pogranicze Marchii Zachodniej Cormanthoru /uktar-nightal 1373 r. KD/.

    Zgodnie z rozkazami które wydała Czigolya po bitwie pod Tilverton objąłem dowodzenie kompanią pościgową. Moim zadaniem było: odszukanie barona Hildara oraz  jego sztandaru zaginionych po starciu z margrafem Arnulfem i jego Czerwonym Pułkiem. Początkowo nie mogliśmy nigdzie zlokalizować barona. Przypadkowo jednak po miesiącu poszukiwań brat Kalman odkrył, że aktywował się teleport z gryfu jego sztandaru. Poczet Kalmana przeskoczył przez tę bramę i znalazł się wcale nie w Cormanthorze a w ..... Tethyamar. Nasze zaskoczenie było jeszcze większe kiedy po kilkunastu modlitwach Kalman wrócił w stanie skrajnej paniki. Nie mogliśmy jednak od razu sprawdzić co się stało z powodu blokady teleportu z drugiej strony. Dopiero po zdalnym podważeniu zapory przez kapelana ruszyłem drogą Kalmana. Po przerzuceniu oddziału znaleźliśmy się w centrum jakiejś bitwy między oddziałem wroga dowodzonym przez barda Stopusa a podejrzaną formacją jakiegoś ilithida-maga. Podzieliłem siły, ale łupieżca szybko się wycofał. Zniszczyliśmy więc jego podwładnych a zmordowanych żołnierzy Stopusa szybko wyłapaliśmy.

Straty własne - brak.
Straty wroga:
    A. rozbity oddział przywołany przez ilithida - 3 wojowników i niższy mag. Reszta dość licznego oddziału została pobita jeszcze przed naszym przybyciem. Dowódca odpędzony. Łupy - magiczny kostur bojowy /do zbadania/. Sporo szabel, szczytów i toporów gorszej jakości.
    B. rozbity oddział barda Stopusa - jeńcy 1 bard-oficer, dwoje tropicieli, dwoje magów, 1 mnich. Łupy ważniejsze - odzyskany aktywizator teleportu z poszukiwanego gryfu sztandaru; miecz mistrzowski z napisem runicznym; Szłom Przerazy należący uprzednio do  barona Hildara; kołczan implozyjnych strzał /do zbadania/. Z zapisów pamiętnika Pulcheci wynika, że w okolicy może znajdować się jeszcze 3-4 żołnierzy tego oddziału.

Zsolt

powrót do strony głównej Gildii